Przy tym drugim wspomniał, że teraz bardziej kojarzony jest z telewizją, a nie z filmem, gdyż robi karierę w TVP, co jest „dość przykre”. – Wolałbym na ten temat nie mówić, jaka to jest kariera telewizyjna i pozostawić to bez komentarza – przyznał. Jakimowicz o Delągu: Od 30 lat ukrywasz, że jesteś gejem
To refleksja nad dzieciństwem oraz pędzącym czasem. Jednym z głównych motywów jest taniec, który przeplata się w tekstach i muzyce. Na trzecim solowym albumie Ralph Kaminski sięga po elektronikę oddając hołd muzyce lat osiemdziesiątych na swój autorski i bezkompromisowy sposób. Autorem oprawy graficznej i zdjęć jest Dawid Grzelak.
Zobaczmy, czy jest jakaś wspólna płaszczyzna między Krzysztofem Zalewskim a Ralphem Kamiskim. Polski wokalista Ralph Kaminski. Ale to nie wszystko. W świetle faktu, że nie wszyscy znają Ralpha Kaminskiego i jego twórczość, wielu zastanawiało się, kim jest Ralph Kaminski i czy jego nazwisko jest pseudonimem.
Ralph Kaminski – rocznik 1990. Wokalista, autor muzyki i tekstów, producent. Jego drugi album - "Młodość" - był jedną z najważniejszych polskich płyt 2019 r.
Gorące. Rakieta spadła na Polskę. Przewodów w strachu. Jakub Nowak - 15 listopada 2022. naFakcie.pl nadaje na żywo: 20:35 Wstępne informacje są takie, że być może to jednak zestrzelony pocisk armii rosyjskiej przez ukraińskie wojsko. 19:28 Wiele komentarzy podważa informację
Vay Tiền Online Chuyển Khoản Ngay. Nikomu nic nie zrobiłem, nie afiszuje się bo się boje. Ale i tak się doczepili na moście. Nie rozmawiam z nikim, bo według nich jestem inny, ale to nie znaczy, że komuś zagrażam. Chcę normalnie żyć i czuć się bezpieczny. Naplucie w buzie to pogarda której doświadcza każdy, kto jest inny. A napluli mi w twarz, bo jestem homo. Jeśli macie odwagę to pokażcie to i napiszcie o tym, że takie rzeczy dzieją się w Jaśle! Nie potrzeba odwagi, żeby opublikować taką wiadomość od czytelnika. Każdego normalnego człowieka bulwersuje takie zachowanie. Nie wiemy o jaki most chodzi i gdzie konkretnie miało miejsce to zdarzenie. To smutne, że są tacy ludzie, którzy są w stanie napluć komuś w twarz tylko dlatego, że jest inny. Pisząc, że ktoś jest inny nie wartościujemy. Odmienność nie zawsze jest czymś pozytywnym lub negatywnym. Ale gdybyśmy wszyscy byli tacy sami to świat byłby nudny. Prawda? Niezależnie od poglądów, od tego po której stronie wojny polsko-polskiej stoimy, na kogo głosujemy, w co wierzymy i jakie są nasze preferencje sexualne, zawsze mamy prawo normalnie funkcjonować i czuć się bezpieczni. W szkole, w pracy i na ulicy… To, czego doświadczył nasz Czytelnik nigdy nie powinno mieć miejsca. Podobnie jak obnażanie się i oddawanie moczu w pobliżu krzyża, który został ustawiony 15 kwietnia 2010 r. przed Pałacem Prezydenckim w czasie żałoby po ofiarach katastrofy smoleńskiej. Nauczymy się żyć i pozwólmy żyć innym! Dziękujemy za zaufanie.
Gdy Ralph Kaminski debiutował na scenie Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, widzowie oglądający jego występ nie mieli wątpliwości - ten utalentowany chłopak z pewnością zrobi karierę. Tak też się stało. Artysta niedawno wydał swój drugi album studyjny, a na zebraliśmy te informacje, które najbardziej was interesują. Sprawdźcie koniecznie, co musicie o nim wiedzieć. Ralph Kaminski - wiek, peruka, partnerka, piosenki, Instagram: oto najczęściej wyszukiwane frazy w kontekście popularnego wokalisty przez korzystających z wyszukiwarki Google. Choć Rafał Kamiński, bo tak naprawdę nazywa się wokalista, nie nagrywa komercyjnych utworów, jest doskonale znany szerszemu gronu odbiorców. Przełomowym momentem dla jego twórczości był występ podczas Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu w 2016 roku, kiedy to po raz pierwszy zaprezentował swój materiał na Scenie Alternatywnej. Artysta nie tylko śpiewa, ale również sam pisze teksty i komponuje swoje utwory. Co jeszcze potrzebujecie o nim wiedzieć? Posłuchaj: #zostańwdomu - my zadbamy o muzykę Ralph Kaminski - wiek Rafał Kamiński urodził się 8 listopada 1990 w Jaśle. Oznacza to, że w 2020 roku skończy 30 lat. Co ciekawe, z tego samego miasta pochodzą również tacy artyści jak Roksana Węgiel oraz Michał Szpak, który jest kuzynem artysty. Ralph Kaminski - peruka Internauci często zastanawiają się, dlaczego Ralph Kaminski nosi blond perukę. Otóż, jest to część jego wizji artystycznej związanej z promocją jego drugiego albumu studyjnego Młodość, który na sklepowe półki trafił w 2019 roku. Na okładce wydawnictwa nie ma zdjęcia wokalisty. Widzimy jedynie wspomnianą perukę. Marcin Maciejczak miał śpiewać inną piosenkę w finale The Voice Kids! Ralph Kaminski - partnerka Ralph to jeden z tych artystów, którzy wolą skupić się na nagrywaniu muzyki i tworzeniu nowych projektów, aniżeli brylowaniu na ściankach bądź dzieleniu się swoim życiem prywatnym w sieci. Artysta niewiele mówi o relacjach. Najwięcej o nim samym mówi po prostu jego muzyka. Ralph Kaminski - piosenki Jak już wspomnieliśmy, Ralph Kaminski ma na swoim koncie dwa krążki. Fani wokalisty uwielbiają jego twórczość za płynącą z niej emocje. Artysta pisze bowiem niebanalne teksty, a w jego utworach można usłyszeć inspirację największymi legendami sceny muzycznej. Do najpopularniejszych kompozycji w dorobku muzyka należą: Kosmiczne Energie, Podobno i Zawsze. Ralph Kaminski - Instagram Jeśli chcielibyście być na bieżąco z tym, co dzieje się u wokalisty, zajrzyjcie na jego Instagrama. Artysta publikuje tam wiele zdjęć zza kulis koncertów czy powstawania kolejnych projektów. Jego nick to @ralphkaminski, a na ten moment śledzi go ponad 40 tysięcy użytkowników.
Piłkarz gustował w modelkach i prezenterkach telewizyjnych. To naprawdę tylko przykrywka?Cristiano Ronaldo ma od lat opinię nałogowego kobieciarza. Mimo że jest zdobywcą tytułu "idealnego geja" imiłośnikiem różowych szortów, nikt na poważnie nie podejrzewał go o homoseksualizm. Miał tak wiele pięknych kochanek, z którymi w większości łączyły go przelotne romansy. Tylko z Iriną Shayk stworzył trwalszy związek, który rozpadł się z powodu zdrad. Cristiano zostawił ją dla prezenterki kilku dni w mediach krążą plotki, że te wszystkie kochanki to tylko zasłona dymna dla prawdziwej orientacji Cristiano. Jak podaje francuski dziennikarz, Ronaldo ma ponoć nowego chłopaka... marokańskiego kickboksera, Badra Hari'ego. Umięśnieni i opaleni sportowcy spędzają ostatnio dużo czasu nad plotkę o homoseksualizmie piłkarza trudno uwierzyć patrząc na długą listę jego dziewczyn. Z drugiej strony Irina nie skomentowała ostatecznie rozstania, przyznała tylko, że "ich drogi życiowe były nie do pogodzenia". Może Ronaldo jest po prostu biseksualny?Zobaczcie zdjęcia jego dziewczyn:jasne ze jest gejem a te l***i to tylko przykrywką z reszta wojewódzki i piasek to tez gejezdajecie sobie sprawe ze zmienianie dziewczyn w tempie tornada jest idealna przykrywka jezeli ktos chce zostac w szafie ? większość to niezłe babochłopy, więc może coś w tym jest, że faceci nie są mu obojętni ;Dja mysle ze jest bi, ma komentarze (382)Powiem krótko ma syna a z chłopakiem go niezrobiPrzeciez to widac ze gej 100%albo bisex. ciagnie fajeczke i robi patelkeprzestańcie to jego sprawy osobiste ! :(właśnie dlatego, że miał tyle pięknych kobiet... jest gejem, który rozpaczliwie stara się to jest możliwe, ale wg mnie to jego kumpel!Ta ostatnia to przecież Konczita Wurst - tylko się zgoliła na zdjęciu po lewej jeszcze wzwód mu nie ostatnio w madrycie i normalnie kim byla, op*********a wszystkim barbelucha i keni zadzwonil ze musi wracac wiec zadzwonilismy elegancko do paris zeby skonczyla robote kim. Ogolnie bylo calkiem z***biscie. a tak serio to kogo obchodzi k***a czy jest on gejem czy hetero? p********a polska cebula. peace yolSwoja droga mala ta galeria troszke malo wrzuciliscie tych dziewczynjeszcze byla Irina lat temuTo gorącokrwisty. Oni są trochę dziwni. Sami wymuskani i lubią się bujać z wymuskanymi kolegami. Znam pełno takich typów z Portugalii i Hiszpanii. A panienki lecą na niego i zrobią wszystko, aby kolesia zdobyć. On robi za łatwe trofeum. Oni wszyscy są łatwi :)
Ralph Kaminski nie tworzy muzyki, tworzy sztukę. Spektaklowe koncerty KORA są personifikacją dziedzictwa Maanamu w osobie artysty. Muzyka Ralpha jest dla mnie pod względem emocjonalnym jak chwiejący się nad przepaścią most, w którym łamią się kolejne deski. Im dalej się w nią brnie, tym jest gorzej — bardziej wymagająco. Młodość była kulminacją emocji, natomiast KORA wydaje mi się ich ułagodzeniem. To ten moment postawienia stopy na ziemi, poczucia gruntu pod nogami, wzięcie głębokiego oddechu i wrażenie bezpieczeństwa, chociaż serce wciąż jak oszalałe tłucze się w piersi. Kora była dla niego stworzona. Jej twórczość była dla niego stworzona. Okazał jej zrozumienie, a jak się okazało, to wszystko, czego potrzebowała, by w nowym wykonaniu wybrzmieć w sposób godny i właściwy (Maja Kozłowska) 3 koncerty – 1 relacja, czyli zderzenie wrażeń z KORY Ralpha Kaminskiego Maja Kozłowska: Dwa razy byłam na Korze. Na samym początku trasy w Warszawie w Teatrze Muzycznym Roma, a później w Katowicach w Mieście Ogrodów. I tak jak na koncerty Ralpha chodziłam po kilka razy w ramach jednego tournée, tak te występy napełniły mnie do syta w dawce, jak na moje standardy, niewielkiej. Jestem ciekawa, czy ułożone już wrażenia zbiegną się z twoimi, kiedy ty jesteś tuż po swoim pierwszym spektaklu. Zobacz także Sentino w kolejnym konflikcie. Nitro stworzył obraźliwe koszulki Teledyski drillowców będą od teraz dowodami w sprawach karnych „Minionki” kontra dżentelmeni. Kina zakazują wejść osobom w garniturach Weronika Szymańska: To może być ciekawe zderzenie wrażeń. Niedawno na Rytmach pojawił się Twój tekst „Byłam na dwudziestu koncertach Ralpha Kaminskiego”. Tymczasem ten — KORA w Sali Ziemi w Poznaniu — był moim pierwszym, dasz wiarę? Maja: Nie (śmiech). Startujesz więc z zupełnie innego pułapu, chociaż zakładam, że wiesz, jaki jest Ralph. Przedsmak jego scenicznej kreacji widziałyśmy przecież na Pieśniach Współczesnych Miuosha. To była oczywiście tylko próbka, szczepka z totalnie innego projektu, aczkolwiek jego występ pozostawał w podobnym tonie performance’u. Zobacz również: „Pieśni Współczesne”, czyli tradycja na piedestale nie patrzy z góry [relacja] „Pieśni Współczesne”, fot. Maciej Chomik Weronika: Oczywiście, doskonale znam sceniczną postać Ralpha. Co jest też ciekawym fenomenem i chyba właśnie czystą definicją bycia artystą — gdy świat zna to, co robisz, nie będąc nawet naocznym świadkiem tych koncertowych działań. Przecinałam się już z Ralphem parokrotnie, najczęściej na festiwalach, ale do tej pory jeszcze nigdy tak w pełnym wymiarze. Muszę przyznać, że wrażliwość i muzyka Ralpha od zawsze mnie ujmują, jednak nie do końca kupuję go jako postać sceniczną. Dopiero KORA mnie przekonała. Maja: Ja patrzyłam, jak Ralph rozwija się i rośnie. To, co jest fantastyczne w jego kreacji, to pełna zgodność z każdym wcześniejszym projektem. Młodość nie odcięła kuponów od Morza; wizerunkowo, owszem, jeżeli chodzi też o świadomość i pewność, to stajemy między niebem a ziemią, lecz jego droga idzie po nitce do kłębka. Tak samo z KORĄ — mimo że nie wykonuje swoich numerów, oprawa tych spektakli wynika z jego drugiej i pierwszej płyty. Ale powiedz, co takiego ujęło cię w KORZE, czego nie widziałaś wcześniej? fot. Maciej Chomik Muzyczna reinkarnacja spuścizny Kory Weronika: Wiesz co, chyba po prostu zachęcił mnie repertuar. Niestety nie miałam okazji zobaczyć Kory i Maanamu na żywo, czego nie mogę odżałować. Zaintrygowało mnie, że Ralph bierze na swój warsztat te piosenki. No i zadziałał efekt pierwszego strzału, czyli pierwszy singiel — Biegnij razem ze mną, utwór, którego — o dziwo — nie znałam! Dziś jest w mojej cyfrowej bibliotece absolutnym przebojem. Postanowiłam, że to dobry moment, żeby dać w końcu Ralphowi szansę, żeby przekonał mnie w pełni. No i zrobił to! Słyszałam już kilka dobrych nowych wykonań Maanamu — Daria Zawiałow i jej ogniste Szare miraże czy absolutny majstersztyk wśród coverów — romantyczne Kocham Cię kochanie moje Kasi Lins, ale pomyślałam sobie podczas koncertu Ralpha, że jeśli ktoś miałby przejąć po Korze jej twórczą spuściznę w takim pełnym wymiarze, to tylko i wyłącznie właśnie Ralph. Pomijając już jego wokalne możliwości, bo niewielu artystów jest w stanie stanąć na wysokości tego zadania pod czysto technicznym względem, mam wrażenie, że on po prostu emanował na scenie energią Kory. Może to głupio zabrzmi, ale trochę jakby artystyczna dusza i wrażliwość artystki zyskała nowe życie w innym ciele — Ralpha. Maja: Przyznam się przed tobą, że jako fanka bałam się tej płyty. I myślę, że to całkowicie zrozumiałe, bo Ralph wziął na swoje barki duży ciężar, wokalny, muzyczny, kulturowy. Wersja studyjna to jedno, bo koncerty są największą weryfikacją, a na tych pokazał po prostu o innych wykonaniach Kory — od razu pomyślałam o Igorze Herbucie i Krakowskim Spleenie z Chrustu, gigantycznie wręcz przejmującym. Ralph w ogóle nie musiał się silić, żeby utwory Maanamu uczynić większymi, wymyślniejszymi. Tak jak blichtr spaja się gdzieś z jego postacią, tak jego muzycznemu smakowi daleko do przesady. Potraktował Korę z jakimś nadzwyczajnym respektem i prostotą ugrał więcej aniżeli szumnym wyfiokowaniem. Ujęło mnie strasznie, kiedy podczas spektaklu emocje i wrażenia rytmicznie rosły. Gradacja zakrojona na szeroką skalę, to naprawdę robiło wrażenie. I wiem doskonale, o czym mówisz, bo jego show faktycznie nosiło znamiona reinkarnacji. Tylko znowu nie wykalkulowanej, a całkowicie naturalnej, jakby przyszło mu do tego wyłącznie ubrać swój drugi ulubiony płaszcz. Weronika: Dokładnie tak! Zauważ — przecież jest masa coverów Krakowskiego. Każdy z nich z założenia ma być taki monumentalny, mocny, będący też chcąc nie chcąc trochę popisem umiejętności wokalnych coverującego. Ralph to chyba pierwszy artysta, który ten utwór stonował, uprościł, nie silił się na nie wiadomo jakie góry. Dopiero na ostatniej prostej wystrzelił. I tak było w wielu innych utworach. Też zwróciłam uwagę na to dozowanie emocji, budowanie napięcia. Miałam wrażenie, że Ralph się trochę z nami (publicznością) bawi. Zwodzi, zarzuca haczyk i nagle skręca zupełnie gdzieś indziej. Ryzykownie, ale zaskoczyło. Maja: Bardzo ryzykownie; publika na KORZE to nie tylko publika Ralpha, tak sądzę. To również ludzie, którzy przybyli na KORĘ dla Kory i którzy chcieli poczuć Maanam, może ujarzmić tęsknotę, może odbudować wspomnienia. Setlista nie została zbudowana z pierwszoligowych numerów, natomiast każdy z nich potraktowano odpowiednio, każdy pławił się w swoim kilkuminutowym blasku. Zobacz również: Ralph Kaminski. Docierając bliżej siebie – wywiad fot. Maciej Chomik Ralph Kaminski – artysta, który bierze wszystko Maja: Przede wszystkim pierwszy koncert KORA pozostawił mnie lekko oniemiałą, praktycznie bez słów, bo ledwo potrafiłam ułożyć sobie w głowie to, co czułam. Ralph ma zdolność odbierania ludziom mowy i zrobiłby to samo, gdyby występował solo na pustej, małej scenie. Warszawski występ mnie poruszył, choć nie wywołał podobnej kawalkady emocji co Młodość. Albo inaczej — były one bardziej złożone i zaczynały rezonować dopiero po pewnym czasie. Swoje musiały odstać, żeby to wszystko zaczęło pracować. Potrzebowałam drugiego razu, no i wówczas już wszystko puściło. Kurtyna opadła i mogłam wsiąknąć w to już bez skrępowania, oddać się, zatracić i doświadczać. Takie koncerty trzeba przeżywać właśnie — niby nie są to jego utwory, ale zaśpiewał je tak, jakby były. Mogłyby być jego. Mógłby napisać każde słowo, a ja bym uwierzyła, że to on. Mówiłyśmy o tej reinkarnacji, to duże słowo, ale czuję, że Ralph z Korą mogliby kiedyś iść razem za rękę. W tym samym kierunku, z wizją na polską twój pierwszy raz — łatwo było ci się po nim pozbierać? I jak teraz postrzegasz Ralpha w kontekście otoczki, jaką wokół siebie zbudował? Weronika: To było silne przeżycie. Po pierwsze za sprawą jakiegoś telepatycznego spotkania z Korą. Czułam obcowanie z jej wrażliwością podczas tego koncertu. Po drugie dzięki emocjom serwowanym przez Ralpha, przez mistyczność aury, którą stworzył, przez ten pierwiastek spektaklu. To wszystko było tak dobrze przemyślane, tak pięknie ze sobą współgrało. Ralph czuł się na scenie jak ryba w wodzie. Czasem miałam nawet wrażenie, jakby w ogóle zapominał, że jest właśnie na niej, a nie we własnej sypialni. Ale on nad tym wszystkim panował, każdy szczegół tego koncertu był dokładnie taki, jaki chciał, żeby był i paradoksalnie — nie było w tym czuć żadnej sztuczności i wyreżyserowania. Ralph jak mało kto potrafi grać spontaniczność. Podziwiam w nim tę umiejętność przeobrażeń. Każdy kolejny jego projekt to nowy Ralph, który na scenie ożywa, nabiera mocy, wzrasta. To czysty artyzm w pełnym tego słowa znaczeniu. David Bowie polskiej sceny muzycznej — być może oklepane, ale to skojarzenie, które od razu nasunęło mi się na jeśli chodzi o zbieranie się — tu nie mogę pominąć okoliczności, które okazały się tego wieczoru niezwykle istotne. Do Sali Ziemi weszłam prosto z Placu Wolności, gdzie w tym samym czasie odbywał się koncert Światło dla Ukrainy. Takie utwory jak Wieje piaskiem od strony wojny czy Jestem Kobietą, który otwierają wersy: 'Nie wyobrażam sobie, miły, abyś na wojnę kiedyś szedł. Życia nie wolno tracić, miły, życie jest po to, by kochać się”, wybrzmiały tego wieczoru wyjątkowo wymownie. Myślę, że nie muszę wiele dodawać. Rozrywały serce… Maja: Bywając regularnie na koncertach Ralpha, niejednokrotnie miałam wrażenie, że nawet jeżeli te zostały napisane, tak jak w przypadku Młodości czy właśnie KORY, to jego wykonania zawsze brzmią inaczej. Nie pod względem wokalnym, muzycznych improwizacji, jammowania czy tego, co zwykle zaskakuje podczas koncertów innych artystów. Jego występy bardzo rozszerzają widzenie — od początku mamy pełne pole, ale staje się ono zwyczajnie wyraźniejsze. Ralph jest artystą, który sam wyciska z muzyki jej ostatnie soki i… tego samego oczekuje od swojej publiki. Po pierwsze — sam chce publiczność wycisnąć i wyssać z emocji, docisnąć i dojechać — po drugie, chce, żeby i oni sami tak z niej skorzystali, tak ją przyjęli, tak ją zaabsorbowali, do ostatniej kropli. Zaangażowanie emocjonalne implikuje w nim naturalność, dlatego nawet najbardziej monumentalne sceny i oprawa nie upchną go w kostium, jakby był zwykłym prestidigitatorem. To wszystko jego skóra. Ma to we zawsze będą działać na korzyść kultury, za to te nowe i nabyte — wywoływać podwójny zachwyt lub podwójne wzruszenie. Uwypukliła się czułość tych utworów, a jednocześnie obudziła strach. One nie powstawały w tak niespokojnych okolicznościach, a dziś wiele rodzin w Ukrainie przeżywa ten horror, przerażenie, tęsknotę, zmartwienia. Czy spodziewałabyś się, że Chodź, pomaluj mój świat stanie się protest songiem? fot. Maciej Chomik Oszczędny w środkach monumentalizm sceniczny Ralpha Kaminskiego Weronika: W życiu! Ale to słuszna obserwacja. Chciałabym wrócić jeszcze na chwilę do tych spektaklowych części składowych koncertu KORA, bo poza doznaniami czysto muzycznymi, ogromne wrażenie zrobiła na mnie również scenografia. I to niekoniecznie ta statyczna. Oczywiście monumentalna figura Matki Boskiej, usytuowana na środku sceny i opleciona kolorowymi kwiatami, to mocny i wymowny symbol, ale też odniesienie do samej Kory w najczystszej postaci — przyjęło się bowiem nazywać ją Czarną Madonną polskiej sceny muzycznej, sama zresztą tworzyła podobne „Maryjki”. Pięknym dopełnieniem tej scenografii były dla mnie światła i chyba jeszcze nie spotkałam się z tak mocnym impaktem właśnie tego elementu koncertu na wywoływane we mnie emocje. Wszystko w punkt — kiedy Ralph miał być gwiazdą — był gwiazdą, z pojedynczym reflektorem skierowanym w swoją stronę, który wiernie podążał za nim, gdy wirował wśród publiczności. Kiedy na salę miała rozlać się fala niepokoju, światła pulsowały, tworząc na scenie coś na kształt nieuchwytnych hologramów, zaburzających rzeczywistość. To był spektakl nie tylko muzyczny, ale również wizualny. Wielowymiarowy, a przez to niezwykle spójny i oddziałujący na mnie z wielu stron. Kompletny. fot. Maciej Chomik Maja: Scenografia jak na Ralpha była w ogóle bardzo skromna — monumentalna, ale oszczędna. Ukwiecona madonna budziła jednocześnie niepokój i taki instynktowny szacunek, a gra świateł, cóż, dawno nie widziałam spektaklu, w którym odgrywałaby tak dużą rolę, pełniąc nie tylko funkcję estetyzującą czy budującą nastrój, ale niemalże czynną. W ogóle zauważ: i ty, i ja mówimy o tym koncercie spektakl; bliżej jest mu jednak do tych teatralnych niż stricte muzycznych, które bywają uscenicznione. Ja te występy w pełni tak traktuję, jako zbitą całość. Opada kurtyna, Ralph występuje, oklaski na sam koniec. Bez podziału na segmenty. Weronika: Dokładnie tak i myślę, że sam Ralph miał to w zamyśle. Żadnych przerywników, żadnych przywitań, żadnych small talków między utworami — całość doprowadzona od początku do końca, nieustannie utrzymując pełne skupienie i uwagę widza na tym samym poziomie. Mam wrażenie, że nawet tych braw między utworami mogłoby nie być, bo one trochę rozpraszały, choć z drugiej strony dawały też moment na kompresję tego, czego właśnie doświadczyłam i przygotowanie głowy na to, co za chwilę. Maja: Właśnie o tym mówię — tam powinna być cisza. Nikt nie klaszcze Hamletowi, kiedy ten kończy wygłaszać swój monolog. Ralph po prostu znowu to zrobił, wprowadził koncerty na nowy poziom ich doświadczania, ich przeżywania, ich wystawiania. fot. Maciej Chomik Ralph Kaminski nie tworzy muzyki, tworzy sztukę. Spektaklowe koncerty KORA są personifikacją dziedzictwa Maanamu w osobie artysty. Zobacz także Sentino w kolejnym konflikcie. Nitro stworzył obraźliwe koszulki Teledyski drillowców będą od teraz dowodami w sprawach karnych „Minionki” kontra dżentelmeni. Kina zakazują wejść osobom w garniturach Muzyka Ralpha jest dla mnie pod względem emocjonalnym jak chwiejący […]
Od dziecka żył wyobraźnią. W przedszkolu organizował kukiełkowe teatrzyki – maskotki przerabiał na pacynki, z klocków budował sceny, a z lampek układał światła. – Teraz to wszystko robię na serio – mówi Ralph Kaminski, jeden z najbardziej obiecujących polskich wokalistów młodego pokolenia, zachwycający nie tylko lirycznymi aranżacjami, ale też konsekwentnie budowanym i przemyślanym wizerunkiem. Ralph pochodzi z Jasła, niewielkiego miasta na Podkarpaciu. Urodził się w 1990 r., a lata 90. podaje jako jedną ze swoich głównych inspiracji – muzycznych i kulturowych. Debiutancką płytę Ralpha „Morze” prezentowały liczne rozgłośnie radiowe, a Kaminski koncertował na najważniejszych festiwalach – na Open’erze czy OFF-ie. Nie tylko jest autorem muzyki i słów na albumie, ale także wyreżyserował kilka teledysków, napisał ich scenariusze i przygotował kostiumy. Stara się nadążać za trendami. Ożywia się na wzmiankę o inspirowanej blokiem wschodnim modzie, ale dodaje, że sam nie czułby się dobrze jako postsoviet boy. Woli klasykę. Na nasze spotkanie przyszedł w zielonej bluzie z kapturem i jeansowych rurkach. Zadbał o detale – czarne martensy połączył z żółtymi skarpetami, do ciemnego płaszcza z lumpeksu przymocował przypinkę z wizerunkiem Lady Diany. – Rozwesela mój smutny look, w którym przemierzam brudną od smogu Warszawę – uśmiecha się. Podoba mu się sposób, w jaki współcześni projektanci reinterpretują modę lat 70. i 90. Kibicuje polskim markom, takim jak MISBHV i Local Heroes, interesuje się trendami zagranicznymi. Do niedawna Gucci kojarzył mu się z Dodą i futrami, dziś mówi, że gdyby go było stać, sam chętnie by się tam obkupił. Tymczasem nie wydaje dużo na ciuchy. Uwielbia szmateksy, a jeśli już inwestuje, to przede wszystkim w buty. – Mam obsesję na punkcie vansów. Żałuję, że pozbyłem się kraciastych trampek, w których chodziłem jeszcze w liceum. Sprzedałem je, bo wołali na mnie emo, mimo że poza butami nie miałem z tą subkulturą wiele wspólnego. Za nowe, podobne, musiałem ostatnio zapłacić dwa razy więcej – mówi. Jego styl ewoluuje. Zawsze marzył o tatuażach, ale odważył się na nie dopiero niedawno. Na palcach prawej ręki wytatuował sobie litery składające się na nazwę jego debiutanckiego albumu – „Morze”. Widząc reklamę spodni rurek w wieku 16 lat, powiedział, że nigdy w życiu ich nie kupi, ale zaraz potem się do nich przekonał i jako pierwszy w liceum odważył się je nosić. Ralph przyznaje, że nie wszystkie jego odzieżowe wybory były trafne. Wpadki? – Kapelusz, z którym nie rozstawałem się podczas studiów. Raz, gdy jechałem w nim na rowerze, omal mi nie odleciał. Próbowałem go złapać, straciłem równowagę, wywaliłem się i złamałem żuchwę. Przez modę prawie zginąłem! – śmieje się. Mówi, że nie stara się kreować swojego wizerunku w sztuczny sposób. – Niektórzy bagatelizują zewnętrzność, ale ona pozwala dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Pomaga zaintrygować – mówi. Do każdego koncertu wprowadza nowości, zaprasza aktorów, tancerzy, gości. Stara się trzymać jakość i tworzyć spektakl. Coraz śmielej eksperymentuje też z makijażem. Zaczęło się od brokatowych paseczków pod okiem, które sam sobie rysował. Teraz brokatem maluje całą twarz. W czasie ostatniej trasy koncertowej odważny makijaż dopełniał kostiumy inspirowane futurystycznymi filmami z lat 70., takimi jak „Star Trek”. Pomysł został podchwycony przez cały zespół, nawet Kasię Nosowską, która wystąpiła na jednym z koncertów Ralpha. Założyła srebrne buty-kopytka od Margieli. – Wyglądała obłędnie – wspomina wokalista. Ralph lubi zaskakiwać. Pytam, czy nie boi się syndromu drugiej płyty. – Pewnie bałbym się, gdybym chciał odgrzać kotleta i nagrać drugie „Morze”. Ale ja zamierzam pokazać się z zupełnie innej strony – mówi. I nie chodzi tylko o nowości muzyczne. Ralph właśnie zapuszcza włosy, bo nie chce być już dłużej kojarzony z charakterystyczną, ściętą w połowie czoła grzywką. Przygotowuje małą rewolucję, ale konkretów jeszcze nie zdradza. Tekst: Michał Koszek Foto: Paweł Starzec Foto: Paweł Starzec
czy ralph kaminski jest gejem